U mnie zajawka się zaczęła zaraz po zerówce jak budowali osiedle, całe dzieciństwo po szkole chodziłem po budowie gdzie zapoznałem kiermana ze Stara 28 i tak mnie czasem przewiózł tu i tam, potem był Kraz z drewnianą kabiną i tak się spędzało czas wokół ciężarówek.
Później jak szwagier zaczął jeździć już w transporcie czasem z nim siadałem i śmigaliśmy po kraju MANem 18.191 solo z dzienną kabiną, pamiętam że lewar był przy kierownicy i chyba niesynchronizowana skrzynia, to był gdzieś '96 rok. Ale jak pojechałem z nim na Włochy MANikiem 18.321 na Fullerce i pozwolił mi jeździć we wszystkich kolejkach na granicach to już byłem "sprzedany" odrazu po powrocie zacząłem robić kategorie C.
W 2000 roku szwagier poszedł na swoje i kupił Turbola 190.36 objeździłem z nim cała Polskę mając tylko samo prawko C więc ja tylko po ciemku nockami
Wkoncu zaraz dorobiłem E i już się zatrudniłem w pierwszej firmie gdzie dostałem na stan Turbola 190.38 w pełnym białym lakierze na felunku Speedline
Pojeździłem tam kilka miesięcy po czym przyszedł czas rodzinnego Transx'a, 2001 rok i pierwszy Eurostar 420 w dużym globie z okienkiem na Fulerze ehh co to była za bryka, po dwóch latach dokupiony został Eurostar V8 na którego się przesiadłem i to już był wogóle kosmos
, jeździłem nim jakieś 6 lat po czym przyszła wymiana na czerwonego Stralisa 500 w 2009 roku którym jeździłem następne 12 lat.... To tak ogólnie w dużym skrócie
To generalnie jakaś choroba z tymi camionami