Cytuj:
Kogoś kręci gwiazka w Bazylei bez rodziny, przyjaciół, samemu w kabinie busa?
Mnie w kabnie busa nie kręci. My jak nie jest to kimka w przerwie, to sypiamy w hotelach (znaczy ja akurat rzadko, ja wożę ze sobą karimatę i sypiam w pięknych okolicznościach przyrody, na kempingach i w podobnych miejscach - bo po prostu tak lubię. W hotelach bywam tylko jak jest cholernie gorąco (żeby mieć klimę) albo cholernie zimno). Tak że nie jest to kiszenie się w kabinie na jakimś parkingu za miastem, tylko w hotelu (choć gównianym, to prawda) w samym centrum:
http://www.easyhotel.com/hotels/basel.html
Co do samych świąt - jestem racjonalistą, dla mnie to dzień jak każdy inny (choć atmosferę i choinki lubię, jak najbardziej). Do Polski sobie jeżdżę przed albo po świetach, jak już całe tłumy się przewalą w te i we wte. Taniej, spokój na drogach i (wbrew pozorom) wszycy mają więcej czasu, bo nie muszą najpierw jak dzicy robić zakupów i gotować bigosu, a potem pańszczyzny odrabiać pielgrzymując na wyżerkę po pociotkach. Za to bardzo lubię pracować w święta. Pustki na drogach, wszedzie choinki, często śnieg, ludzie w jakimś lepszym humorze, a i stawka znacznie korzystniejsza
A poza tym ja uwielbiam poznawać nowych ludzi - w Bazylei poznałem paczkę zwariowanych studentów z Nowej Zelandii zwiedzających przez rok Europę w ramach Gap Year...
Zoltus: a ja uwazam własnie, ze ma się jak najbardziej. Znajomości znajomoci i znajomości to podstawa w takim biznesie w KAŻDYM kraju. Ludzie w UK też nie są sami wspaniali, choć może Cię to zdziwi.
Nie wspomnę już o tym, że najfajniejszy układ to jest mieć firmę u siebie, a znajomości w UK na przykład. Dla firmy z którą współpracujemy jezdżą Słowacy - kiedyś sobie z nimi gadałem, mają jak pączki w maśle - firma ta angielska jak bierze od nas zlecenia, to zaraz je popyla tym słowakom obcinając 10% od góry - a im się na tyle to opłaca, że całymi dniami tam siedzą i czekają na zlecenie - nawet sobie przyczepę kempingową postawili.
Co do odmiennosci rynku - przewozy ekspresowe międzynarodowe to akurat wszedzie ten sam rynek. Mówiłem o firmie brytyjskiej z ekspresowymi przesyłkami, której kierowcy trampują po całej europie polując na takie ładunki: dlaczego niby nie mogłaby to być firma polska?
Więc jak najbardziej uważam, że pomysły które podaję mogą być dobrymi przykładami. Jak ktoś zamierza zakładać firmę, to lepiej znaleźć niszę niż zakładać firmę taką jak setki innych. To jest prawdą w każdej branży.
Wyobraź sobie taką scenkę. Założyciele naszej klasy na długo przed jej założeniem siedzą sobie na forum (czy tam na ircu) z kolegami. Kolega opowiada im, że w ameryce jest taka stronka "friends reunited". A oni mówią "dzięki, że się z nami dzielisz swoimi spostrzeżeniami z Ameryki, ale na polski rynek coś takiego jest bezużytecznego, na polskim rynku kasę się trzepie na allegro, więc założymy drugie allegro". Myślisz, że zrobili by biznes? Popatrz sobie na świstaka.
Oni właśnie dlatego natrzepali się tyle kasy, że weszli na rynek z czymś, czego u nas nie było.
Takie przykłady można znaleźć w każdej branży... Wyobraź sobie, jakby Polska wyglądała jakby kiedyś odbyły się takie dialogi: "Napoje energetyczne? E, nie znacie rynku, w Polsce to się pije sok marchewkowy, oranżadę i kefir".
"Hamburgery? Bez sensu, na polskim rynku króluje schabowy i fasolka po bretońsku"
"Ruch Palikota? To nie przejdzie, ludzie zawsze głosowali na PiS, PO, SLD albo PSL"
"Wyższa Szkoła Biznesu w Nowym Sączu? Bez sensu, u nas wszyscy studiują pedagogikę i socjologię w dużych miastach"
"Punk rock? To nie na nasz rynek, u nas wszyscy słuchają Krawczyka i Alicji Majewskiej..."
"Idol? bez sensu, to nie na polską specyfikę, u nas popularna jest Szansa Na Sukces... "
I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.
Ja sobie tak nie piszę, żeby popitolić jak u mnie fajnie. Jakbym widział swoją przyszłosc w transporcie (raczej myślę, że to tylko w moim życiu przystanek, widzę się gdzie indziej) to bym juz dawno na podstawie narobionych przez te lata znajomosci otwierał firmę w Czechach (bo w Polsce to się chujowo biznes prowadzi
) I własnie bym uderzał w nisze.